Tym, dzięki komu wy-miot istnieje, jest ten, kto został wyrzucony, kto (się) umieszcza, oddziela (się), sytuuje (się), a więc błądzi, zamiast się rozpoznawać, pragnąć, należeć, bądź odrzucać. W pewnym sensie jest on sytuacjonistą, któremu towarzyszy też śmiech-ponieważ śmiech to sposób na umieszczenie lub przemieszczenie wstrętu. (…)
Zamiast pytać się o swój„byt”, on zastanawia się nad swoim miejscem; raczej pyta:„Gdzie jestem?” Niż ”Kim jestem?”. Bo przestrzeń, która interesuje wyrzuconego, wykluczonego, nigdy nie jest jedna ani jednorodna, ani nie daje się ogarnąć całościowo. Przestrzeń ta jest w istocie swej podzielna, elastyczna, katastroficzna. Twórca obszarów, języków, dzieł wyrzucony nie przestaje wyznaczać zasięgu swojego świata, którego płynne granice -płynne, ponieważ tworzone przez nie-przedmiot, przez wy-miot-cały czas kwestionują jego stabilność i zmuszają do rozpoczynania na nowo.
NIezmordowany budowniczy, wyrzucony jest w zasadzie zbłąkanym. Nocny podróżny, któremu wymyka się cel. Ma poczucie niebezpieczeństwa, utraty, reprezentowane przez przyciągający go pseudoprzedmiot, nie może jednak powstrzymać się, żeby tego nie zacząć, i to właśnie wtedy, gdy się od niego oddziela. I im dalej błądzi, tym bardziej jest uratowany.
— Czyta Kamil Wróblewski
Wykonanie strony
www.jjmh.pl